Kto z nich podbije serca imigrantów

2015-04-21 5:00

Co potencjalni przyszli prezydenci Stanów Zjednoczonych sądzą o imigracji i reformie. W listopadzie przyszłego roku wybory prezydenckie w USA. Choć termin może zdawać się odległy, to do wyścigu o fotel w Białym Domu już oficjalnie zgłosiło się kilku kandydatów, a kolejni lada dzień się do niego włączą. Wraz z deklaracją chęci ubiegania się o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych rozpoczęły się też kampanie. A jednym z jej ważniejszych elementów jest kwestia polityki imigracyjnej. Co, jak dotąd, sądzą o niej kandydaci?

Marco Rubio (44 l.)
Republikański kandydat z Florydy, syn kubańskich imigrantów, do tej pory dał się poznać jako raczej przychylny imigrantom. Był jednym z członków „Gang of Eight” czyli ośmiu senatorów z obu partii, którzy w 2013 roku stworzyli kompleksową reformę. Tak jednak przepadła w Izbie Reprezentantów. Kością niezgody była tzw. „ścieżka do obywatelstwa” i kwestia jeszcze większego uszczelnienia granicy. Rubio – co zauważa „Washington Post – reprezentujący partię będącą raczej nieprzychylną imigrantom – w licznych wypowiedziach twierdził, że zanim da się jakiekolwiek przywileje nieudokumentowanym, najpierw trzeba zrobić wszystko, aby „odciąć” dopływ nowych. Ostro skrytykował również dekret imigracyjny Baracka Obamy. Niemniej, w rozmowie Fox Latino powiedział, że jako przyszły prezydent by go nie cofnął.

Ted Cruz (45 l.)
Choć republikański senator z Teksasu ma również kubańskie korzenie, zawsze był przeciwnikiem decyzjom prezydenta Obamy przychylnym imigrantom i głośno sprzeciwiał się jakiemukolwiek ulgowemu traktowaniu nielegalnych. W 2013 roku głosował przeciwko stworzonej przez „Gang of Eight” ustawie twierdząc, że jest ona amnestią dla osób łamiących prawo. Skrytykował i ciągle krytykuje imigracyjne dekrety Baracka Obamy. Jest zdecydowanie za zaostrzeniem prawa imigracyjnego a przede wszystkim za uszczelnieniem granicy i wzmocnieniem kontroli tak wjazdów, jak i wyjazdów z USA. Chce zwiększenia liczebności – wręcz potrojenia – agentów Border Patrol a także zbudowania muru wzdłuż całej amerykańsko-meksykańskiej granicy.

Hillary Clinton (67 l.)
Była Pierwsza Dama, nowojorska senator i sekretarz stanu, jako demokratka do tej pory pozostawała raczej „cicha” jeżeli chodzi o kwestie imigracyjne. Zwłaszcza, że – co przypomina „Washington Post” - środowiska etnicznych wyborców zarzucały jej polityczną zdradę, kiedy najpierw w 2008 roku zgadzała się i popierała działania na rzecz udostępnienia praw jazdy dla nielegalnych, później zaczęła się temu sprzeciwiać. Niemniej w ostatnich latach popierała głośno imigracyjne decyzje Baracka Obamy: zarówno wprowadzone przez niego dyrektywy dające ochronę przed deportacjami jak i... rekordową liczbę deportacji. Popierała senacką ustawę imigracyjną i obecnie uważa, że Ameryce konieczna jest kompleksowa reforma, która stworzy możliwość zalegalizowania pobytu oraz docelowo da szansę na obywatelstwo.

Rand Paul (52 l.)
Republikański senator z Kentucky jest za tym, by dać zezwolenie na pracę dla 11 milionów nieudokumentowanych imigrantów, którzy i tak tu są i pracują, a dzięki temu będą odprowadzać podatki. Podkreśla również, że jest za kompleksową reformą prawa, ale uważa, że należy ją przeprowadzić adekwatnie do obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej Ameryki oraz jej zapotrzebowań. Niemniej w 2008 roku głosował przeciwko senackiej ustawie imigracyjnej. Co więcej, stał na czele senackiej grupy, nawołującej do tego, by zablokować ostatni imigracyjny dekret Obamy. Cztery lata temu dość mocno zszokował pomysłem wprowadzenia poprawki do konstytucji, która zakazywałaby nadawania obywatelstwa USA dzieciom nielegalnych imigrantów urodzonym na amerykańskiej ziemi.

Jeb Bush (62 l.)
Co prawda były republikański gubernator Florydy nie zgłosił jeszcze oficjalnie udziału w wyścigu, to – jak twierdzą polityczni obserwatorzy – stanie się to lada moment. Syn i brat prezydentów USA prezentuje bardzo przychylne imigrantom stanowisko, zwłaszcza jak na członka Partii Republikańskiej. – Zdecydowana większość żyjących tutaj nielegalnych imigrantów przybyłą tutaj w poszukiwaniu lepszego życia. Nie mieli i nie mają złych zamiarów. Ciężko i uczciwie pracują, z czego amerykańska gospodarka i każdy inny tu żyjący chętnie korzystają – mówił Jeb Bush. Dodaje, że zdaje sobie sprawę, że złamali prawo ale „to nie przestępstwo ale akt miłości”. Były gubernator skrytykował zarówno kongresmanów za brak działania w sprawie reformy imigracyjnej jak i prezydenta Obamę za jego dekrety, twierdząc, że to rozwiązanie połowiczne. Popiera reformę, która stworzyłaby więcej możliwości na sponsorowania pracownicze, zwłaszcza osób wykształconych w Stanach, jest również za tym, by Dreamers – czyli imigranci, którzy przyjechali do USA jako małe dzieci – mieli możliwość ubiegania się o obywatelstwo USA. Nie wypowiada się w kwestii, czy jako prezydent cofnąłby dyrektywy imigracyjne Obamy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki