Anita Gargas: Przyjadę do was pokazać prawdę o Smoleńsku

2013-02-16 6:45

W naszej metropolii pod koniec lutego będzie gościć Anita Gargas, autorka dwóch filmu dokumentalnych "10.04.10" i "Anatomia upadku", poświęconych katastrofie smoleńskiej. Gargas nakręciła filmy po przeprowadzeniu dziennikarskiego śledztwa i dotarciu do nowych świadków tej naszej narodowej tragedii. Tuż przed przyjazdem do Nowego Jorku Anita Gargas opowiada redakcji "Super Expressu" o tym, co było najtrudniejsze podczas zbierania materiałów.

- "Anatomia upadku" to poruszający dokument. W Polsce gazeta, do której był on dołączany, rozeszła się w mgnieniu oka. Czy spodziewa się pani równie szerokiego zainteresowania Polonii filmem?

- Tak, bo Polonia z równym zacięciem śledzi informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej, jak opinia publiczna w kraju. Codziennie odbieram telefony z różnych stron świata od osób, które chciałyby zaprosić mnie na pokaz filmu. Już wkrótce "Anatomia upadku" będzie dostępna z napisami angielskimi, niemieckimi i francuskimi. Nie zamykamy się, więc w ścisłym kręgu Polonii, ale chcemy, by ustalone przez nas fakty o katastrofie dotarły do obcokrajowców. Natomiast w Polsce rzeczywiście płyta rozeszła się na pniu. To nas bardzo cieszy. Nadzwyczaj dobre wyniki oglądalności, bijące własny rekord stacji, osiągnęła także telewizja TV Puls, która na razie jako jedyna antena ogólnopolska zdecydowała się wyemitować film.

- Jak udało się pani dotrzeć do świadków, których relacje pani pokazuje?

- Było w tym wiele przypadkowości. Na miejscu w Smoleńsku rozpytywaliśmy wszystkich o ludzi, którzy cokolwiek widzieli lub słyszeli w dniu tragedii. Okazało się, że jest wielu takich świadków, potrzeba jedynie chęci, by do nich dotrzeć. Natomiast dziwię się, że prokuratura nie skorzystała z możliwości, jakie posiada, by spisać zeznania tych świadków natychmiast po katastrofie. Bo prokuratura nie musiała szukać po omacku.

- Co sprawiało pani największą trudność przy zbieraniu materiałów?

- Podczas kręcenia poprzedniego filmu o katastrofie, pt. "10.04.10" (tytuł to data tragedii - red.), największym naszym wrogiem były syberyjskie mrozy, sięgające nawet minus 30 stopni C. Ostatnio natomiast mieliśmy trudności z przełamaniem strachu ludzi przed rozmową z naszą ekipą telewizyjną. Zaskakująco nieprofesjonalnie, a nawet można powiedzieć tchórzliwie zachowali się przedstawiciele polskiego rządu, którzy stosowali rozmaite uniki, by nie odpowiadać na pytania dziennikarzy.

- Trudno było przełamać u ludzi lęk przed swobodną wypowiedzią?

- Z reguły było tak, że jak ktoś na początku odmówił występu przed kamerą, to już później nie zmieniał zdania. Natomiast wielu świadków godziło się na wypowiedzi, ale tak, by nie pokazywać twarzy.

- Czy często zdarzało się, że ktoś opowiedział pani, co widział, a później prosił o niepowoływanie się na niego?

- Takie przypadki również często się zdarzały. Dotyczyło to zwłaszcza przedstawicieli rosyjskich służb mundurowych. To zrozumiałe, grozi im kara dyscyplinarna, wyrzucenie ze służby, a może jeszcze gorsze rzeczy.

- Czy podczas zbierania materiałów były jakieś sytuacje, które w szczególności panią zaskoczyły?

- Chyba najbardziej zaskakujące było to, że prokurator generalny Andrzej Seremet, mówiąc do kamery, obiecał mi wypowiedź do filmu. Ubiegałam się o rozmowę z nim ponad pół roku, ale nie mogłam uzyskać wiążącego terminu spotkania. W końcu udało mi się złapać pana prokuratora podczas seminarium w Polskiej Akademii Nauk. Tam dał słowo, że spotka się ze mną w ciągu trzech tygodni. I tego słowa nie dotrzymał! Nie wyznaczył terminu wywiadu do dziś. Jak można wierzyć wysokiemu urzędnikowi, który nie dotrzymuje słowa danego dziennikarzowi? W końcu dziennikarz wykonuje zawód zaufania publicznego i zadaje pytania w imieniu opinii publicznej. To tak, jakby prokurator generalny złamał słowo dane wszystkim widzom.

- Jest to już drugi film, czy ma pani materiał na kolejne?

- Śledztwo smoleńskie ma charakter wielowątkowy i siłą rzeczy nie udało nam się wszystkich wątków omówić w jednym filmie. Na przykład sprawa tzw. pancernej brzozy wymaga szerokiego przedstawienia i będzie to fascynujący materiał. Mogę państwu zdradzić, że zdjęcia do kolejnego filmu już się zaczęły. Choć nie wiadomo, kiedy skończymy realizację. Wszystko zależy od tego, czy uda nam się zebrać środki niezbędne do ukończenia filmu. Środki zbieramy poprzez Fundację Niezależne Media. Nie ukrywamy, że w odróżnieniu od potężnych koncernów medialnych my nie należymy do krezusów na tym rynku. Dlatego wciąż borykamy się z problemem zebrania odpowiedniego budżetu. Liczymy każdy grosz. To przykre, zwłaszcza gdy obserwujemy, jak wielkie koncerny wydają mnóstwo pieniędzy na miałkie, płytkie programy, o których po tygodniu od emisji nikt z widzów już nie pamięta. Natomiast żałują paru złotych na to, co dla Polski najistotniejsze, czyli na przybliżenie nas do prawdy o Smoleńsku. My, choć nie mamy takich możliwości finansowych, robimy wszystko, by dotrzeć do faktów. I jak widać po "Anatomii upadku", robimy to z sukcesami. Już 2 marca będą państwo mogli osobiście obejrzeć ten film na pokazie w Nowym Jorku. Chciałam Państwa serdecznie zaprosić na ten pokaz oraz na spotkanie autorskie z moim udziałem, które odbędzie się po projekcji. Zapraszam także na wystawę i filmy Ewy Stankiewicz.

Wystawa "Od Katynia, do Smoleńska"

Środa, 27 lutego, godzina 19 - otwarcie wystawy. Centrum Polsko-Słowiańskie, 177 Kent Street ť Czwartek, 28 lutego, godz. 18.30 - "Krzyż" Ewy Stankiewicz i spotkanie z reżyserką ť Piątek, 1 marca, godz. 17 "Lista pasażerów" Ewy Stankiewicz i spotkanie z reżyserką ť Sobota, 2 marca, godz. 17 "Anatomia upadku" Anity Gargas i spotkanie z reżyserką. Podczas wystawy będzie można nabyć kasety DVD.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki