Jim i Grace byli szczęśliwym małżeństwem. Doczekali się gromadki dzieci (Jim po raz ostatni został ojcem już po 50-tce!), a nawet wnuków. Po prostu sielskie życie po brzegi wypełnione miłością. Dobra passa szczęśliwej rodzinki skończyła się wraz z chorobą Jima. Kiedy jego najmłodsza córka Josie miała 10 lat, Jim zachorował na nowotwór trzustki. Dziewczynka bardzo przeżyła chorobę ojca. Trudno jej było wyobrazić sobie, że z dnia na dzień może go stracić. Smuciła się m.in. na myśl, że jak w przyszłości znajdzie tego jedynego, ukochany tatuś nie poprowadzi jej do ołtarza. W dniu 11. urodzin Josie jej rodzicom przyszedł na myśl nietypowy pomysł... 11-latka stanęła przed ołtarzem... z własnym tatą! Ślub był oczywiście symboliczny i miał stanowić o miłości i więzi łączącej ojca z córką. Rodzice chcieli, aby w dniu swojego prawdziwego ślubu Josie przypomniała sobie ten wyjątkowy moment i wyobraziła jakby to tata odprowadzał ją do jej przyszłego męża. Łzom wzruszenia, ale też bólu, nie było końca. Nie zabrakło pięknej dekoracji, białej sukni, gości, a nawet księdza, który powiedział: „Ogłaszam was ojcem i córką” i wręczył Jimowi i Josie pierścionki. Cztery miesiące później Jim odszedł zostawiając Josie najpiękniejsze wspomnienia.
11-latka wzięła ślub z 62-letnim... ojcem!
2017-04-24
2:00
Jak 11-latka może wziąć ślub?. I to z własnym ojcem! A jednak! W kochającej się rodzinie z Kalifornii – Josie poślubiła swojego chorego na raka tatę Jima Zetza. Ślub był symboliczny i miał podkreślić więź, jaka łączy Jima z córką.