Polki są utalentowane i silne!

2012-09-20 19:04

Od 1 września mamy nowego Konsula Generalnego w Chicago

Łatwo być piękną kobietą w dyplomacji?

– Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Dziękuję za komplement, ale uroda jest albo jej nie ma. Ważne jest, aby zawsze uczciwie pracować. Reszta zwykle układa się sama. Ja po prostu zawsze robiłam to, co do mnie należało. Jestem sumienna i zwyczajnie pracowita. A to są cechy pozbawione płci. Nie ma żadnej tajemnicy. Natomiast uważam generalnie, że Polki są bardzo utalentowane, silne i pracowite. I zawsze takie były, czy w czasie rozbiorów, czy podczas budowania II Rzeczypospolitej, czy w czasie okupacji, czy opresji komunistycznych. Są wyjątkowo dzielne.
Podoba się pani Chicago?
– Bardzo. Przepadam za piękną architekturą. Słynna „szkoła chicagowska”, która rozwinęła się podczas odbudowy miasta po wielkim pożarze w końcu XIX wieku uczyniła z Chicago piękną metropolię.
Jak przyjęła pani wiadomość o objęciu chicagowskiej placówki?
– Jako wyraz wysokiego uznania dla mojej dotychczasowej pracy, bowiem placówka ta jest jednym z największych i najważniejszych polskich konsulatów na świecie. Przede wszystkim ze względu na liczną i mającą długą tradycję Polonię. W Chicago praca konsularna jest wyjątkowym wyzwaniem. A ja lubię wyzwania, a także Polonię i Stany Zjednoczone. Dlatego bardzo cieszę się, że tu jestem.
Czy zamierza pani kontynuować misję konsula Zygmunta Matyni, czy też ma pani własną wizję prowadzenia konsulatu i służenia Polonii?
– Każdy szef placówki ma swoją wizję, którą chce realizować, a także własne doświadczenie, które pragnie spożytkować. Szanuję dorobek moich poprzedników, szczególnie trzech ostatnich, którzy skutecznie przeprowadzili trudny proces remontu konsulatu. Moje wcześniejsze doświadczenie współpracy z Polakami za granicą jest bardzo dobre. Pozwala mi planować wspólną pracę na rzecz Polonii przy jej aktywnym wsparciu. W zgodzie i grupie jest ogromna siła.  Liczę, iż przy tak licznej reprezentacji osób polskiego pochodzenia, Polaków mieszkających w Chicago, ale także na terenie pozostałych stanów wchodzących w skład naszego okręgu konsularnego (a jest ich razem aż 13), możemy uczynić polską diasporę bardziej widoczną na arenie amerykańskiej. Możemy wspólnie prezentować wyjątkowo heroiczną historię Polski, ogromny wkład Polaków w budowanie Stanów Zjednoczonych, a także współczesną Polskę, która dla krajów Europy Zachodniej stała się przykładem radzenia sobie z kryzysem ekonomicznym. Także proces włączenia Polski do programu Visa Waiver, który ciągle postępuje, wymaga wspólnego oddziaływania na amerykańskich partnerów, bo jak wiemy nie jest to decyzja na poziomie międzyrządowym.
Była pani konsulem generalnym w Los Angeles, jakie doświadczenia z tego okresu przeniesie pani na grunt chicagowski?
– Właśnie doświadczenie wspólnej pracy z uszanowaniem różnic poszczególnych środowisk dla dobra Polonii i Polski. Uważam, że Polonia w Chicago, a także całego Midwest, posiada wyjątkowy potencjał. W Chicago bowiem znajdują się najstarsze i najważniejsze organizacje polonijne, jest wiele wspaniałych obiektów polonijnych, które stanowią doskonałą przestrzeń dla realizacji projektów promujących Polskę.
Jest pani bezpartyjna…
– Jestem mianowanym urzędnikiem służby cywilnej, który z przepisów ustawy nie może należeć do żadnej partii. By zostać urzędnikiem mianowanym musiałam przejść szereg dodatkowych szkoleń, spełnić określone wymogi i zdać egzamin, który odbywa się raz w roku. Kiedy zdawałam w 2001 r. mój egzamin odbywał się na Torwarze i spośród tysiąca, zdało mniej niż dwieście osób. Więc nie było łatwo. Wychowałam się w domu, gdzie rodzice należeli do Solidarności, jako nieliczni zostali zwolnieni z pracy w stanie wojennym, dziadkowie zostali zamordowani w czasie wojny przez komunistów, więc mam jasno określone poglądy. Natomiast jako urzędnik zależy mi na pracy na rzecz państwa polskiego najlepiej jak umiem i mogę. System służby cywilnej jest obecny w rozwiniętych demokracjach europejskich już od kilku wieków. Jego ideą jest posiadanie wysoko wykwalifikowanych urzędników, stale pracujących na rzecz państwa, bez względu na zmiany powyborcze.
Jest pani znana z organizacji wspaniałych i spektakulranych wydarzeń kulturalnych organizowanych – tak w Los Angeles, jak i Polsce. Które z nich jest szczególnie bliskie pani sercu?
– Wszystkie, bo w każdy projekt angażuję się na sto procent i przy każdym poznaję wspaniałych ludzi, którym zależy na Polsce.
Co więc będziemy mogli zobaczyć w Chicago?
– Proszę dać mi czas. Najpierw muszę poznać ludzi, miejsca. Mamy tak wiele do zaoferowania, zarówno w sferze kultury, naszej historii, jak i współczesnej Polski. Na przykład ostatnia data – 17 września to 73. rocznica napaści Związku Radzieckiego na Polskę. Ten dzień skłania do pochylenia się nad naszą tragiczną historią… Mam wiele projektów dotyczących tej sfery, które chcę skierować do młodych osób polskiego pochodzenia, a także Amerykanów. Pragnę też rozbudować nowoczesne platformy komunikacji konsulatu z partnerami zewnętrznymi, tj. tweeter, facebook. Wkrótce będziemy mieli też nową, lepszą stronę internetową.
Ma pani jakiś wzór dyplomaty?
– Jan Karski, który de facto nie zdążył być dyplomatą w tradycyjnym znaczeniu – bo wojna przekreśliła taki przebieg jego kariery. Zdołał jednak swoimi heroicznymi dokonaniami udowodnić, że warto walczyć o sprawiedliwość. Pokazał Amerykanom, jak wspaniałym narodem są Polacy. Mam ulubione amerykańskie powiedzenie „make a diffrence”, on tego dokonał. I nadal jest przykładem dla współczesnych. Ja też staram się w swojej misji sprawowania funkcji konsula zmienić na lepsze sposób postrzegania Polski i Polonii.
Pamięta pani jakąś anegdotę zwiazaną z pracą?
– W czasie swojej misji miałam zaszczyt poznać wiele wspaniałych osób o wielkich nazwiskach, ale także tych nic nie mówiących, za to bardzo oddanych sprawie polskiej. Nie sposób wszystkich ich tu wymieniać. Ale pamiętam koncert, który zorganizowałam w Los Angeles na University of Southern California z okazji Święta Niepodległości. Odznaczałam tam naszego wybitnego operatora filmowego Janusza Kamińskiego, wielokrotnego zdobywcy Oscara. To był koncert muzyki filmowej Wojciecha Kilara – naszego wybitnego kompozytora, którego każdy utwór jest doskonałością i który stworzył muzyczne obrazy dla wielu wspaniałych polskich filmów dotyczących historii Polski. Maestro nie czuł się najlepiej, podróż do LA jest wycieńczająca, różnica czasu – 9 godzin – sprawiła, że nie mógł nas zaszczycić swoją obecnością. Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka dni po koncercie otrzymałam dwustronicowy odręcznie napisany pięknym charakterem pisma list dziękujący za ten koncert… A to przecież to ja, Polonia i nasi amerykańscy przyjaciele byli mu dozgonnie wdzięczni. Wielka klasa oznacza skromność i pokorę. Wojciech Kilar jest z urodzenia Lwowianinem, co może dodatkowo uwrażliwia mnie na jego twórczość, gdyż moja rodzina z obu stron pochodzi ze Lwowa.
Co pani robi w wolnych chwilach?
– Razem z mężem dzielimy pasje nie tylko zawodowe. Oboje interesujemy się też muzyką i sportem. Biegam, mąż gra w tenisa, wspólnie żeglujemy, zimą zaś jeździmy na nartach. Lubimy poznawać nowych ludzi i miejsca, podróżować.
Rozmawiała Marta Kossecka-Rawicz

– Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Dziękuję za komplement, ale uroda jest albo jej nie ma. Ważne jest, aby zawsze uczciwie pracować. Reszta zwykle układa się sama. Ja po prostu zawsze robiłam to, co do mnie należało. Jestem sumienna i zwyczajnie pracowita. A to są cechy pozbawione płci. Nie ma żadnej tajemnicy. Natomiast uważam generalnie, że Polki są bardzo utalentowane, silne i pracowite. I zawsze takie były, czy w czasie rozbiorów, czy podczas budowania II Rzeczypospolitej, czy w czasie okupacji, czy opresji komunistycznych. Są wyjątkowo dzielne.

Podoba się pani Chicago?

– Bardzo. Przepadam za piękną architekturą. Słynna „szkoła chicagowska”, która rozwinęła się podczas odbudowy miasta po wielkim pożarze w końcu XIX wieku uczyniła z Chicago piękną metropolię.

Jak przyjęła pani wiadomość o objęciu chicagowskiej placówki?

– Jako wyraz wysokiego uznania dla mojej dotychczasowej pracy, bowiem placówka ta jest jednym z największych i najważniejszych polskich konsulatów na świecie. Przede wszystkim ze względu na liczną i mającą długą tradycję Polonię. W Chicago praca konsularna jest wyjątkowym wyzwaniem. A ja lubię wyzwania, a także Polonię i Stany Zjednoczone. Dlatego bardzo cieszę się, że tu jestem.

Czy zamierza pani kontynuować misję konsula Zygmunta Matyni, czy też ma pani własną wizję prowadzenia konsulatu i służenia Polonii?

– Każdy szef placówki ma swoją wizję, którą chce realizować, a także własne doświadczenie, które pragnie spożytkować. Szanuję dorobek moich poprzedników, szczególnie trzech ostatnich, którzy skutecznie przeprowadzili trudny proces remontu konsulatu. Moje wcześniejsze doświadczenie współpracy z Polakami za granicą jest bardzo dobre. Pozwala mi planować wspólną pracę na rzecz Polonii przy jej aktywnym wsparciu. W zgodzie i grupie jest ogromna siła. Liczę, iż przy tak licznej reprezentacji osób polskiego pochodzenia, Polaków mieszkających w Chicago, ale także na terenie pozostałych stanów wchodzących w skład naszego okręgu konsularnego (a jest ich razem aż 13), możemy uczynić polską diasporę bardziej widoczną na arenie amerykańskiej. Możemy wspólnie prezentować wyjątkowo heroiczną historię Polski, ogromny wkład Polaków w budowanie Stanów Zjednoczonych, a także współczesną Polskę, która dla krajów Europy Zachodniej stała się przykładem radzenia sobie z kryzysem ekonomicznym. Także proces włączenia Polski do programu Visa Waiver, który ciągle postępuje, wymaga wspólnego oddziaływania na amerykańskich partnerów, bo jak wiemy nie jest to decyzja na poziomie międzyrządowym.

Była pani konsulem generalnym w Los Angeles, jakie doświadczenia z tego okresu przeniesie pani na grunt chicagowski?

– Właśnie doświadczenie wspólnej pracy z uszanowaniem różnic poszczególnych środowisk dla dobra Polonii i Polski. Uważam, że Polonia w Chicago, a także całego Midwest, posiada wyjątkowy potencjał. W Chicago bowiem znajdują się najstarsze i najważniejsze organizacje polonijne, jest wiele wspaniałych obiektów polonijnych, które stanowią doskonałą przestrzeń dla realizacji projektów promujących Polskę.

Jest pani bezpartyjna…

– Jestem mianowanym urzędnikiem służby cywilnej, który z przepisów ustawy nie może należeć do żadnej partii. By zostać urzędnikiem mianowanym musiałam przejść szereg dodatkowych szkoleń, spełnić określone wymogi i zdać egzamin, który odbywa się raz w roku. Kiedy zdawałam w 2001 r. mój egzamin odbywał się na Torwarze i spośród tysiąca, zdało mniej niż dwieście osób. Więc nie było łatwo. Wychowałam się w domu, gdzie rodzice należeli do Solidarności, jako nieliczni zostali zwolnieni z pracy w stanie wojennym, dziadkowie zostali zamordowani w czasie wojny przez komunistów, więc mam jasno określone poglądy. Natomiast jako urzędnik zależy mi na pracy na rzecz państwa polskiego najlepiej jak umiem i mogę. System służby cywilnej jest obecny w rozwiniętych demokracjach europejskich już od kilku wieków. Jego ideą jest posiadanie wysoko wykwalifikowanych urzędników, stale pracujących na rzecz państwa, bez względu na zmiany powyborcze.

Jest pani znana z organizacji wspaniałych i spektakulranych wydarzeń kulturalnych organizowanych – tak w Los Angeles, jak i Polsce. Które z nich jest szczególnie bliskie pani sercu?

– Wszystkie, bo w każdy projekt angażuję się na sto procent i przy każdym poznaję wspaniałych ludzi, którym zależy na Polsce.
Co więc będziemy mogli zobaczyć w Chicago?– Proszę dać mi czas. Najpierw muszę poznać ludzi, miejsca. Mamy tak wiele do zaoferowania, zarówno w sferze kultury, naszej historii, jak i współczesnej Polski. Na przykład ostatnia data – 17 września to 73. rocznica napaści Związku Radzieckiego na Polskę. Ten dzień skłania do pochylenia się nad naszą tragiczną historią… Mam wiele projektów dotyczących tej sfery, które chcę skierować do młodych osób polskiego pochodzenia, a także Amerykanów. Pragnę też rozbudować nowoczesne platformy komunikacji konsulatu z partnerami zewnętrznymi, tj. tweeter, facebook. Wkrótce będziemy mieli też nową, lepszą stronę internetową.

Ma pani jakiś wzór dyplomaty?

– Jan Karski, który de facto nie zdążył być dyplomatą w tradycyjnym znaczeniu – bo wojna przekreśliła taki przebieg jego kariery. Zdołał jednak swoimi heroicznymi dokonaniami udowodnić, że warto walczyć o sprawiedliwość. Pokazał Amerykanom, jak wspaniałym narodem są Polacy. Mam ulubione amerykańskie powiedzenie „make a diffrence”, on tego dokonał. I nadal jest przykładem dla współczesnych. Ja też staram się w swojej misji sprawowania funkcji konsula zmienić na lepsze sposób postrzegania Polski i Polonii.

Pamięta pani jakąś anegdotę zwiazaną z pracą?

– W czasie swojej misji miałam zaszczyt poznać wiele wspaniałych osób o wielkich nazwiskach, ale także tych nic nie mówiących, za to bardzo oddanych sprawie polskiej. Nie sposób wszystkich ich tu wymieniać. Ale pamiętam koncert, który zorganizowałam w Los Angeles na University of Southern California z okazji Święta Niepodległości. Odznaczałam tam naszego wybitnego operatora filmowego Janusza Kamińskiego, wielokrotnego zdobywcy Oscara. To był koncert muzyki filmowej Wojciecha Kilara – naszego wybitnego kompozytora, którego każdy utwór jest doskonałością i który stworzył muzyczne obrazy dla wielu wspaniałych polskich filmów dotyczących historii Polski. Maestro nie czuł się najlepiej, podróż do LA jest wycieńczająca, różnica czasu – 9 godzin – sprawiła, że nie mógł nas zaszczycić swoją obecnością. Jakież było moje zdziwienie, kiedy kilka dni po koncercie otrzymałam dwustronicowy odręcznie napisany pięknym charakterem pisma list dziękujący za ten koncert… A to przecież to ja, Polonia i nasi amerykańscy przyjaciele byli mu dozgonnie wdzięczni. Wielka klasa oznacza skromność i pokorę. Wojciech Kilar jest z urodzenia Lwowianinem, co może dodatkowo uwrażliwia mnie na jego twórczość, gdyż moja rodzina z obu stron pochodzi ze Lwowa.

Co pani robi w wolnych chwilach?

– Razem z mężem dzielimy pasje nie tylko zawodowe. Oboje interesujemy się też muzyką i sportem. Biegam, mąż gra w tenisa, wspólnie żeglujemy, zimą zaś jeździmy na nartach. Lubimy poznawać nowych ludzi i miejsca, podróżować.

PAULINA KAPUŚCIŃSKA: urodziła się w Warszawie. Studia magisterskie ukończyła na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych. Drugi dyplom uzyskała na Podyplomowych Studiach Bezpieczeństwa Narodowego, organizowanych przez Wydział Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Ambasadę USA w Warszawie. Trzeci kierunek ukończyła w Krajowej Szkole Administracji Publicznej oraz francuskiej Ecole Nationale d’Administration, otrzymując dyplom Studiów Integracji Europejskiej. Pracę zawodową rozpoczęła jako dziennikarz, zaś do administracji publicznej wstąpiła w maju 1999 r., podejmując pracę w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W 2002 roku rozpoczęła pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. W latach 2004–2007 piastowała stanowisko konsula ds. kultury, prasy, edukacji i Polonii w Konsulacie Generalnym RP w Los Angeles, a 15 września 2007 r. została mianowana na stanowisko Konsula Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Los Angeles.  1 września tego roku została Konsulem Generalnym Rzeczypospolitej Polskiej w Chicago.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki